O Krzysiu i nowej hulajnodze


    To był wielki dzień dla sześcioletniego Krzysia. Właśnie zaczęły się wakacje i rodzice zgodzili się, by został sam u Dziadka. Domek Dziadka stał bardzo blisko jeziora - tak blisko, że z jego dużego, drewnianego tarasu można było łowić ryby. Dziadek właśnie zarzucał wędkę, gdy nagle usłyszał przeciągłe dzwonienie do drzwi: Dinnn! Donnn! Dinnn! Donnn! Dinnn! Donnn! Podskoczył wystraszony, a wędka wypadła mu z ręki, prosto do jeziora.
- Już idę, już idę! - wołał, próbując odzyskać zgubę.
Mam cię! powiedział po chwili do wędki i poszedł otworzyć drzwi. To rodzice przywieźli wnuczka trochę szybciej, niż się umówili z Dziadkiem. Krzyś lubił naciskać guziki, zwłaszcza gdy wydawały dźwięki, więc i tym razem delektował się tą czynnością.
- O, już jesteście - przywitał gości starszy pan - wchodźcie proszę - dodał.
Gdy chłopiec zobaczył Dziadka, przestał naciskać dzwonek i podszedł do niego, by się przytulić.
- Też się cieszę, że cię widzę - odpowiedział na ten gest starszy pan, uśmiechając się do chłopca.
Krzyś był wyjątkowym dzieckiem. Gdy chodził to klaskał, a gdy stał, to nie stał, tylko dreptał w miejscu. Tam gdzie mieszkał, nie wszyscy to rozumieli i czasem byli bardzo niemili. U Dziadka było bezpiecznie. Nie było obcych ludzi i hałaśliwych samochodów.
- Jaki jest dzień? - zapytał chłopiec, gdy weszli do domu.
- Środa - odpowiedziała Mama.
Aha, czyli dzisiaj na obiad będą pulpeciki w pomidorach. W środę zawsze są pulpeciki - pomyślał chłopiec. Dla Krzysia wszystko musiało być poukładane: poniedziałek - kotlet z ziemniakami, wtorek -  makaron z sosem, środa - pulpeciki i tak dalej.
Następnego dnia rodzice odjechali, a chłopiec jak zwykle wybrał się na zwiady dookoła domu. Pod schodami to samo, jabłonka urosła kilka centymetrów, z huśtawki w jednym miejscu schodzi farba, tu wystaje gwóźdź. Krzyś dostrzegał najmniejsze szczegóły, a było ich ogromnie dużo. Nagle koło szopy z drewnem zobaczył hulajnogę. Wow! Ale super! To będzie mój pojazd - pomyślał - pokażę Dziadkowi - postanowił i czym prędzej pobiegł ze zdobyczą do Dziadka.
- O widzę, że znalazłeś - ucieszył się starszy pan - to dla ciebie. Wczoraj kupiłem i byłem ciekaw, czy sam ją znajdziesz, moje ty sokole oko.
Chłopiec zaczął klaskać w dłonie i bujać się na boki. Robił tak zawsze, gdy bardzo się cieszył. Od tej chwili nie rozstawał się ze swoją hulajnogą. Gdy na niej jeździł, w wyobraźni przemierzał cały Świat. Codziennie był na innym kontynencie, a nawet podróżował na inne planety. Czasem ganiały go potwory i wtedy hulajnoga ratowała go z tarapatów. Czuł, że może na niej polegać.

Pewnego dnia nad jezioro przyjechała grupa dzieci. Pływały na łódkach i dmuchanych materacach, skakały do wody i nurkowały w poszukiwaniu raków. Krzyś ze swoj hulajnogą właśnie był na Dzikim Zachodzie i polował na bizony. Nagle... zauważył grupę Indian kąpiących się w oceanie. Robili strasznie dużo hałasu i Krzyś bardzo się wystraszył. Skąd oni się tu wzięli? - pomyślał i szybko schował się za drzewo.


Serce biło mu tak mocno, jakby chciało wyskoczyć. Zrobiło mu się ciemno przed oczami, a w uszach piszczało zupełnie jak w zepsutym radiu. W pewnym momencie jeden z chłopców bawiących się w jeziorze zauważył Krzysia i zawołał:
- Hej, nie chowaj się! Widzę cię, chodź do nas!
O nie! Widzieli mnie, zaraz będą mnie bić! wystraszył się Krzyś i zaczął piszczeć, przebierając nogami. Co teraz, co teraz? Muszę uciekać! postanowił. Hulajnoga! Na pewno mnie nie zawiedzie. Wskoczył na swój pojazd i pognał co sił do Dziadka. Wpadł zasapany do domu, rzucił hulajnogę w kąt i zaczął tańczyć. Trzy obroty w prawo, trzy w lewo, poklep się po głowie. Śpiewaj, śpiewanie odstrasza, śpiewaj. A teraz klaszcz w dłonie, do przodu, do tyłu i znowu obrót. Gdy Dziadek zobaczył, co się dzieje, podbiegł szybko do Krzysia i przytulił go mocno.
- Już dobrze, jesteś bezpieczny, jestem przy tobie - zapewniał chłopca.
Krzyś poczuł, że już nie musi tańczyć tańca strachu i wielkimi oczyma patrzył w dal na jezioro. Dziadek usłyszał krzyki i piski rozbawionych dzieci. Zrozumiał, o co chodzi, i powiedział:
- Wystraszyłeś się dzieci? Znam je, to dobre dzieciaki i nie zrobią ci krzywdy. Myślę, że chciałyby się z tobą zaprzyjaźnić, wiesz? Chcesz iść do nich ze mną?
Krzyś wtulił się w Dziadka, a już po chwili ciągnął go za rękaw do wyjścia. Byli przy drzwiach, gdy chłopiec przypomniał sobie... Hulajnoga! i szybko pobiegł po swoją przyjaciółkę. Poszli nad jezioro, a Dziadek zawołał:
- Cześć, dzieciaki! Chciałbym wam kogoś przedstawić! - uśmiechnął się i ścisnął Krzysia za rękę.
- Dzień dobry! - chórem odpowiedziały dzieci i podeszły do przybyszów.
Krzyś przylgnął do Dziadka, a jeden z chłopców tłumaczył:
- Ja go już wcześniej widziałem. Wołałem do niego. Chciałem, żeby do nas przyszedł, ale on uciekł.
- To jest Krzyś - przedstawił wnuczka starszy pan - Krzyś nie lubi hałasu i niewiele mówi. Porozumiewa się gestami.
Ja cały czas mówię, tylko wy mnie nie rozumiecie, pomyślał chłopiec.
- Cześć, ja jestem Franek, a to jest Staś, Jola i Tomek. Fajną masz hulajnogę.
Chłopiec natychmiast podał swój pojazd Frankowi i zaczął klaskać w dłonie, śmiejąc się.

- Krzyś chce się zaprzyjaźnić. Bardzo się cieszy, że podoba wam się jego hulajnoga. Najbardziej lubi liczyć i jeździć na hulajnodze. Zadajcie mu jakieś trudne zadanie - zachęcił starszy pan.
- Sześć razy siedem? - rzucił Staś.
- Czterdzieści dwa - odpowiedział Krzyś, bujając się na boki.
- Coś naprawdę trudnego - zachęcał Dziadek.
- Eee… trzysta czterdzieści pięć razy siedemset sześćdziesiąt osiem? - nieśmiało zapytała Jola.
- Dwieście sześćdziesiąt cztery tysiące dziewięćset sześćdziesiąt - odpowiedział chłopiec.
Dzieci zrobiły wielkie oczy ze zdziwienia, a  Krzyś klaskał w dłonie z zadowolenia i śmiał się radośnie.
Od tej pory chłopiec codziennie spędzał czas z nowymi przyjaciółmi. Choć nie uczestniczył w ich zabawach, zawsze jeździł wokół nich na swojej hulajnodze. Gdy dzieci chciały się z nim pobawić, prosiły, by obliczał dla nich wyniki trudnych działań matematycznych. Wtedy Krzyś zatrzymywał się i podawał wynik. Czasem nawet zamieniał parę słów na inne tematy, ale już po chwili ruszał w kolejną wyprawę dookoła dzieci.
W końcu nadszedł dzień, w którym wszyscy, także Krzyś, wracali do swoich domów. Gdy chłopiec żegnał się z Frankiem, Stasiem, Jolą i Tomkiem, mocno ich ściskał, a z oczu płynęły mu łzy. Choć nie umiał tego powiedzieć, było mu trochę smutno, że to już koniec wakacji, ale tylko trochę. Teraz przecież miał nowych przyjaciół, z którymi świetnie się bawił, jeżdżąc wokół nich na hulajnodze.
Judyta Łącka

Posłuchaj jak tę bajkę czyta dla Ciebie i Twojego dziecka Pan Andrzej Nejman :)

 

Jeśli spodobała Ci się ta bajka, jest mi niezmiernie miło. Proszę, podziel się z innymi, żeby też mieli szansę ją poznać i przeczytać swoim dzieciom :)

uśmiechnięty robaczek w okularach, czapce i szaliku.
Cześć dzieciaki! Jestem Pixi.
Czy już wiecie...

  1. Dlaczego Krzyś wystraszył się dzieci?
  2. Co zrobił Dziadek, żeby wnuczek przestał się bać?
  3. Jak zachowywał się Krzyś, gdy był zadowolony?
  4. A co lubił robić? Podpowiedź: 3 czynności.
  5. Czy można się zaprzyjaźnić, gdy ktoś zachowuje się inaczej niż my?
Ilustracje: Pixabay.com

Popularne posty z tego bloga

Mucha Fela w Nowym Jorku cz. 1

Wyprawa przez pustynię