Słonik Sami chce być samodzielny


Słonik Sami mieszkał z rodzicami w dużym mieście. Lubił poznawać nowe miejsca i wszystko chciał robić sam. Pewnego dnia zapragnął wybrać się do parku.

- Tato, naprawdę dam  sobie radę. Pozwól mi pójść - prosił słonik.

- Nie możesz iść sam, to zbyt niebezpieczne - tłumaczył pan Słoń.

- Nie jestem już mały i mam przecież GPS. Nie zgubię się, Mamo, proszę! - przekonywał malec.

 Słonik Sami urodził się bez oczu, świat widział jedynie oczami swojej wyobraźni.

- Niestety nie możemy się na to zgodzić - powiedziała pani Słoniowa.

- Czemu nie pozwalacie mi być samodzielnym?! - zezłościł się Sami i pobiegł do swojego pokoju.

Po chwili do Samiego przyszedł tata. Przytulił synka  i zaczął spokojnym głosem:

- Sami, bardzo się cieszymy, że chcesz być samodzielny, ale jesteś dzieckiem. Dla każdego dziecka chodzenie samemu do parku jest niebezpieczne, niezależnie od tego,  czy widzi, czy nie.  Nie chcemy, żeby coś złego ci się stało.

- Chcę poznać nowych przyjaciół, a z wami się nie da - rozpłakał się Słonik.

Tata zaskoczony zapytał:

- Jak to się nie da? Przecież zawsze staramy się ci pomóc.

- No właśnie, za bardzo się staracie. A ja chcę sam! - powiedział zdecydowanym głosem Słonik.


Pan Słoń zamyślił się. Sami miał rację. Rodzice tak bardzo chcieli, żeby ich synek miał przyjaciół, że nie pozwalali mu na samodzielną rozmowę z innymi dziećmi.


Gdy następnego dnia rodzina Słoni wybrała się do parku, rodzice Samiego bardzo uważali, żeby nie chodzić za nim krok w krok. Usiedli na ławce i obserwowali synka. Słonik najpierw ściągnął buty. Trawa była mięciutka jak dywan i bardzo przyjemna w dotyku. Sami lubił, gdy łaskotała go w gołe stopy. Rozłożył swoją białą laskę i ruszył przed siebie. Nagle poczuł silny podmuch ciepłego wiatru, a razem z nim słodki zapach kwiatów. “To chyba róże” - pomyślał Sami. “Muszę to sprawdzić!”

Gdy tak szedł prowadzony węchem, słodki zapach stawał się coraz mocniejszy i mocniejszy, aż wreszcie biała laska uderzyła w coś metalowego. Słonik schował ją i wyciągnął przed siebie trąbę, by sprawdzić, co to takiego. Bardzo się zdziwił, bo nie wyczuwał żadnych kwiatów, tylko metalową budkę. Nagle usłyszał miły głos:

- Dzień dobry. Co podać?

- Dzień dobry. Szukam kwiatów. Czy są gdzieś tutaj róże? - zapytał Słonik.


Pani w budce z pączkami uśmiechnęła się i odpowiedziała:

- I tak i nie. Kwiatów nie ma, ale róże są. 

- Ha! Wiedziałem! Ma się ten nos - wykrzyknął Sami i zatrąbił wesoło.

- To jak? Jeden pączek z nadzieniem różanym dla ciebie, Słoniku? - zaproponowała sprzedawczyni.

“Zaraz, zaraz, pączek?” - zdziwił się Sami. “To dżem z róży tak pachniał!? A niech to! Muszę jeszcze poćwiczyć mój węch” - pomyślał.

- Yyy, nie, dziękuję bardzo, niestety nie mam pieniędzy - odpowiedział i ruszył dalej.


W pewnym momencie usłyszał śmiejące się dzieci i odgłos kopanej piłki. To Szczurki grały w piłkę nożną. Nie zastanawiając się długo, podreptał w ich kierunku. 


Podszedł na tyle blisko, by móc przysłuchiwać się zabawie. Kręcił się i wiercił, aż usadowił się na trawniku, w miejscu, gdzie najmocniej świeciło słońce. Słonik Sami lubił wygrzewać się w słońcu. Gdy tak siedział, oczami wyobraźni widział, jak dzieci biegają i strzelają bramki. Nagle... Bach! Jeden ze Szczurków kopnął piłkę tak mocno, że przypadkiem trafiła Samiego prosto w głowę! Zaskoczony Słonik krzyknął: ”Ała!”, a jego ciemne okulary spadły na trawę.

- Przepraszam, to niechcący - tłumaczył się szczurek, podbiegając do Samiego.

- W porządku. Tylko nie wiem gdzie są moje okulary - odparł Słonik, szukając zguby trąbą.

- Proszę - Szczurek podał mu okulary. - Jestem Rat, a ty jak masz na imię?

- Dzięki! Mam na imię Sami.

- Cześć, Sami. Co ci się stało w oczy?

- Urodziłem się bez oczu.

- To ty nic nie widzisz? - upewnił się Rat.

- Zgadza się, oczami nic nie widzę.

- Hmm, to pewnie nie możesz zagrać z nami w piłkę? - zapytał Szczurek.

- Nie wiem, nigdy nie próbowałem - odpowiedział Sami.

- Nie przejmuj się, coś wymyślimy - wesoło odpowiedział Rat.

- Ej, chłopaki! - zawołał. - To jest Sami, zagra z nami. On nie widzi, więc musimy zmienić zabawę.

- Cześć, Sami - odpowiedziały chórem Szczurki, a jeden zapytał:

- A czy on nas nie podepcze?

- Będę bardzo ostrożny - zapewnił Słonik, a Rat zaproponował:

- Może staniemy wkoło i będziemy kopać piłkę do siebie?

- Świetny pomysł! - przytaknęła reszta szczurków i tak zrobili.

Sami, choć słyszał nadlatującą piłkę, z początku nie umiał w nią trafić. Jednak jego nowym kolegom to nie przeszkadzało i chętnie podawali mu ją znowu, żeby mógł próbować. Za każdym razem, gdy szykował się do kopnięcia, któryś z kolegów krzyczał: “Podaj do mnie!” - i Słonik celował w kierunku, z którego dobiegał głos. Czasem mu nie wychodziło, ale zdarzało się, że podanie trafiało prosto na nogę kolegi. Po każdym udanym kopnięciu wszyscy krzyczeli z radości: 

- Sami trafił! Dobra robota! Coraz lepiej ci idzie! 

W końcu  przyszedł czas rozejścia się do domów. Szczęśliwy i zmęczony Słonik powiedział do Rata:

- Dzięki, że mogłem z wami pograć. 

- Fajnie było, przyjdziesz też jutro? - zapytał Szczurek.

- Przyjdę! Do zobaczenia - powiedział Sami i wesoło zatrąbił.

- Do zobaczenia? - zdziwił się Rat.

- No… tak  się mówi, prawda? - zaśmiał się Słonik.

Rat zawstydził się.

- No tak, ale ty nie widzisz - odparł cicho.

- Wiesz, może i nie mam oczu, ale widzę moją wyobraźnią, dotykiem, węchem, słuchem i smakiem. Poza tym - tak się mówi prawda? - tłumaczył Słonik.

- To do zobaczenia! - krzyknął uspokojony Rat i pobiegł do swoich rodziców.

- Sami! - zawołała Słonika pani Słoniowa.

- Już idę - odpowiedział radośnie.

Od tej pory Sami często spotykał się ze swoim nowym przyjacielem Ratem. Czasem grali w piłkę nożną, a czasem nieźle rozrabiali, ale to już zupełnie inna historia...




Judyta Łącka

Redakcja i korekta: Ewa Popielarz
 Specjalne podziękowania dla Wydawnictwa Sofijka

Jeśli spodobała Ci się ta bajka, jest mi niezmiernie miło. Proszę, podziel się z innymi, żeby też mieli szansę ją poznać i przeczytać swoim dzieciom :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyprawa przez pustynię

O Krzysiu i nowej hulajnodze

Mucha Fela w Nowym Jorku cz. 2