Pata i Mata
W pewnej fabryce stworzono nietypową parę upinaczy do zasłon. Upinacze nazywały się Pata i Mata i były sowami. Wycięto je z drewna i namalowano im oczy oraz dzióbki. Doklejono nóżki, skrzydełka i serduszka, a koniec doczepiono im magnesy, dzięki którym mogły wykonywać swoje zadanie – trzymanie zasłon okiennych.
– Przepraszam, proszę Pana – zawołała Pata – zapomniał Pan o jednym skrzydełku! Powinnam mieć dwa, a Pan mi przykleił tylko jedno. Przepraszam, pro…
Niestety pracownik fabryki nie słyszał wołania sowy – był zajęty rozmową przez telefon. Zapakował Patę i jej siostrę bliźniaczkę Matę do pudełka i odesłał do magazynu. Tam miały czekać, aż ktoś złoży zamówienie i zamieszkają z jakąś rodziną na zawsze.
– UHU – zahuczała smutno Pata – co ja teraz zrobię bez jednego skrzydła?
– Widzę, że ci źle – zaczęła spokojnie Mata. – Kocham cię taką, jaka jesteś i chcę, żebyś o tym zawsze pamiętała.
– Dziękuję ci, siostrzyczko – powiedziała Pata i przytuliła się do Maty. – Ale co my zrobimy, jak nikt nie będzie mnie chciał?
– O to się nie martwię. Obie mamy tak samo mocne magnesy i potrafimy dobrze wykonywać swoją pracę. Wierzę, że znajdzie się ktoś, kto doceni twoją pracowitość. A najważniejsze jest to, że mamy siebie. Nikt nas nie rozdzieli – powiedziała zdecydowanym głosem Mata.
– UHU – zahuczała cichutko Pata – masz rację.
I zasnęła przytulona do siostrzyczki.
Pewnego razu, gdy przyszło zamówienie, Sowy bardzo się ucieszyły. Po kilku dniach spędzonych w transporcie, pełne nadziei czekały na otwarcie pudełka. Niestety, bliźniaczki nie spodobały się w nowym domu, bo nie były idealnie takie same. Nawet nie zdążyły pokazać, jak świetnie potrafią trzymać zasłony. Sówki zostały odesłane do magazynu fabryki akcesoriów okiennych.
Pewnego razu, gdy przyszło zamówienie, Sowy bardzo się ucieszyły. Po kilku dniach spędzonych w transporcie, pełne nadziei czekały na otwarcie pudełka. Niestety, bliźniaczki nie spodobały się w nowym domu, bo nie były idealnie takie same. Nawet nie zdążyły pokazać, jak świetnie potrafią trzymać zasłony. Sówki zostały odesłane do magazynu fabryki akcesoriów okiennych.
Mijały dni i tygodnie, aż pewnego dnia…
– Pssst, Pata! – szepnęła Mata – obudź się.
– Co się stało? – zapytała zaspanym głosem sowa, z trudem otwierając jedno oko.
– Przyszło nowe zamówienie. Jutro wyjeżdżamy do naszego nowego domu.
Sówka z jednym skrzydełkiem z wrażenia uderzyła głową o wieczko pudełka, w którym mieszkały, i natychmiast się obudziła. Czuła jak jej serce zaczyna coraz szybciej bić. Na zmianę odczuwała ekscytację i zmartwienie. Tej nocy nie mogła zasnąć.
– Tym razem musi się udać – zapewniała siostrę Mata, - Śpij już.
Zanim Pata i Mata dotarły do nowego domu, minął tydzień. Poniedziałek jako pierwszy dzień bardzo się dłużył. Wtorek upłynął w dobrym humorze. W środę było nadal wesoło. W czwartek siostry zaczęły się zastanawiać, czy nie zgubiły się w transporcie. W piątek nie mogły się już doczekać nowego domu. W sobotę sówki ogarnął smutek. Na szczęście w niedzielę usłyszały dźwięk domofonu BZZZZ BZZZZ.
– Tak, słucham? – odezwał się miły głos.
– Dzień dobry, paczka dla pani – odpowiedział kurier, trzymając kartonik z bliźniaczymi sówkami.
– Wspaniale! – ucieszyła się Pani o miłym głosie. – Proszę wejść.
Siostrzyczki były bardzo przejęte. Przez te siedem dni obmyśliły plan i wierzyły, że tym razem zostaną w nowym domu na zawsze. Gdy Pani o miłym głosie otworzyła pudełeczko, sówki zgodnie z planem od razu poleciały do okna i zabrały się do pracy. Mata dzięki swojemu magnesowi pomagała utrzymać się w powietrzu siostrze, która z całych sił machała swoim jedynym skrzydełkiem. Najpierw Pata z pomocą siostry oplotła zasłonkę z prawej strony okna, a potem Mata zajęła się upinaniem zasłonki po lewej stronie.
– Gotowe – powiedziała Mata. – Jesteś piękna, uśmiechnij się – wyszeptała do bliźniaczki, choć sama była bardzo przejęta.
– Fifi, Fifi chodź zobacz, jak teraz wygląda okno w twoim pokoju. Przyszły upinacze do zasłon!
Chłopiec wbiegł do pokoju i wdrapał się mamie na ręce.
– Mamo! One są piękne. Dziękuję! – powiedział chłopiec i pocałował mamę w policzek.
– Ojej, jedna nie ma skrzydełka, będziemy musieli je odesłać – powiedziała zmartwiona Pani.
– Nie, mamo proszę! Nie chcę innych. One są super. To nawet fajnie, że są inne. Nie będą mi się myliły, hihi.
– Jesteś pewien? – zapytała mama, uśmiechając się do synka.
– Jestem pewien! – powiedział zdecydowanie chłopiec.
Pata i Mata spojrzały na siebie ze szczęściem w oczach. Chłopiec pokochał je pomimo niedoskonałości.
Praca sówek nie należała do łatwych. Zasłony w pokoju chłopca były bardzo ciężkie. Sówki męczyły się utrzymywaniem ich w jednej, niezmiennej pozycji przez cały dzień. Mimo to, bliźniaczki lubiły swoją pracę. A nocą, gdy chłopiec spał, latały po pokoju, żeby rozprostować skrzydełka.
Pewnej nocy Fifi nie mógł zasnąć. Leżał spokojnie i czekał, aż przyjdzie sen. Pata i Mata też cierpliwie czekały na ten moment, by móc znowu polatać.
– Chyba już śpi – powiedziały jednocześnie i poderwały się do lotu.
Chłopiec jednak jeszcze nie spał. Gdy tylko usłyszał szelest skrzydeł, otworzył oczy i dostrzegł latające sówki. Nie latały jednak tak, jak sowy, o których czytał w książkach. Przez cały czas były ze sobą złączone magnesami. Pewnie dlatego, że Pata nie ma jednego skrzydła – pomyślał chłopiec i zasnął. Gdy rano się obudził, nie był pewny, czy to mu się śniło, czy naprawdę widział latające sówki. Podszedł do półeczki, na której leżały upinacze.
– Dzień dobry, Pata! Dzień dobry, Mata! – przywitał się z nimi jak co rano, gdy odsłaniał okna. Wziął Patę w ręce i przyjrzał się jej uważnie. Nie przeszkadza mi, że nie masz skrzydełka, ale może tobie to przeszkadza – pomyślał i zabrał ją ze sobą, mówiąc:
– Dziś nie będziesz pracowała.
Pata spojrzała wystraszona na siostrę. Czy chłopiec zmienił zdanie i chce mnie odesłać? – pytała sama siebie. Już miała się rozpłakać, gdy Fifi powiedział:
– Nie będzie to idealne skrzydełko, jak to, które masz. Ale postaram się zrobić najlepsze jak potrafię – I chłopiec zabrał się do pracy. Rysował, wycinał, przymierzał, kolorował, aż w końcu zadowolony przykleił sowie zrobione przez siebie skrzydełko.
– Teraz jesteśmy do siebie podobni – uśmiechnął się do sowy. – Ja mam protezę nóżki, a ty protezę skrzydełka. Dzięki mojej protezie mogę biegać. A dzięki temu skrzydełku ty będziesz mogła latać bez pomocy swojej siostry.
I tak było. Samodzielne latanie dawało jej mnóstwo radości. Czuła się najszczęśliwszą sową na świecie. Jej siostra cieszyła się razem z nią. Pata i Mata były wdzięczne Fifiemu za nowe skrzydełko, ale przede wszystkim za to, że pokochał je takimi jakie są.
Judyta Łącka
Posłuchaj jak tę bajkę czyta Pan Robert Koszucki :)
Jeśli spodobała Ci się ta bajka, jest mi niezmiernie miło. Proszę, podziel się z innymi, żeby też mieli szansę ją poznać i przeczytać swoim dzieciom :)